"Numizmatyka znów wita inwestorów"

Monety historyczne
Do niedawna wydawało się, że inwestorzy na dobre opuścili szczerego numizmatyczne, zwłaszcza monet współcześnie emitowanych przez NBP. Padało coraz więcej głosów za tym, że coraz bardziej opłacalne staje się lokowanie kapitału w rzadkie monety historyczne. Ostatnie wyniki aukcyjne, gdzie padały magiczne sumy 395.000zł za 10zł z 1823 roku, czy 116.000 zł za próbną złotówkę Jana II Kazimierza z 1668 roku, spotęgowały dodatkowo te głosy.
„Kilka miesięcy temu na nowojorskiej aukcji dukat Zygmunta III Wazy z 1621 r. został sprzedany za 1,38 mln dolarów. Nie muszę tłumaczyć, że ten segment rynku czeka dynamiczny rozwój. Moja rekomendacja na dziś to dukaty i talary z XV – XVII wieku”. [1] Dariusz Leśniak dla Rzeczpospolitej |
Cenne monety historyczne można kupić znacznie taniej. Już za kilkaset złotych można stać się właścicielem rzadkiej monety historycznej, której wartość kolekcjonerska będzie z każdym rokiem rosła. Tak jest m.in. z XIX monetami polskimi ( zabory, wolne miasta, Królestwo Polskie, Księstwo Warszawskie), i XVI – XVII wiecznymi. Od pewnego czasu widać zwiększone zainteresowanie nimi, zarówno wśród polskich jak i zagranicznych kolekcjonerów – głównie w Rosji. Ceny niektórych rzadkich numizmatów z tego okresu, będących w bardzo dobrych stanach, wzrosły o kilkaset % w skali ostatnich 2-3 lat.
Jednak nie jest to takie proste jakby się mogło wydawać. Zakup historycznych monet wymaga fachowej wiedzy numizmatycznej. Należy dysponować obszerną wiedzą zdobywaną poprzez lekturę wydawnictw, śledzenie aukcji a przede wszystkim praktykę i obycie się z tymi monetami. Bardzo ważna jest umiejętność odróżniania falsyfikatów od oryginałów, gdyż „fałszywki” coraz częściej trafiają na rynek numizmatyczny. Początkujący często za duże pieniądze kupują nic nie warte podróbki, lecz czasem jest już za późno na odzyskanie pieniędzy i osoba taka pozostaje z nic niewartą blaszką imitująca oryginał.

Aukcje numizmatyczne przyciągają bardzo duże grono poważnych kolekcjonerów, którzy wiele monet kupują z myślą o bezpiecznej i stabilnej lokacie kapitału. Pod koniec listopada na 39 aukcji WCN w Warszawie będzie można kupić wiele takich cennych okazów. (Zdjęcia pochodzą w katalogu 39 aukcji WCN)
Współczesne monety
Wróćmy jednak do sedna sprawy, a mianowicie do współcześnie emitowanych monet. Po wielogodzinnych kolejkach pod oddziałami NBP pozostały tylko wspomnienia. Ostatnie takie wydarzenie miało miejsce w styczniu podczas emisji monety „Sokół wędrowny”. Emocje szybko jednak opadły, kiedy kolejne monety w emisji jeszcze długo zalegały w okienkach bankowych. Nigdy dotychczas nie zdarzyło się aby można było kupić monetę dużo poniżej ceny emisyjnej. Tak się stało w marcu 2008 roku, kiedy wyemitowano 10zł „40. rocznica Marca 68’” – przez długi czas na allegro można było ją kupić kilka złotych poniżej ceny w NBP. Firmy za wszelką cenę chciały pozbyć się tych monet, nawet ze stratą żeby tylko nie zamrażać swoich pieniędzy. Dalej poszło już lawinowo, kolejne emisje wyglądały podobnie. Równocześnie spadały ceny starszych monet – czasem nawet o 50 i więcej %.

Spadki na giełdzie i pozostałych sektorach inwestycyjnych powodują, że ludzie ponownie szukają alternatywy inwestycyjnej. Jedną z nich jest numizmatyka, która jak wiele osób zauważa staje się bardzo dobrze prosperującym biznesem. Poza oficjalnymi emisjami, firmy zamawiają prywatne emisje medali imitujące monety, które na fali popularności numizmatów sprzedają z sukcesami. Początkujący inwestorzy często „łapią się na haczyk” i dopiero po fakcie dowiadują się, że zakupili nie mającą nic wspólnego z monetami prywatną emisję medalików.
Jako numizmatyczne hity inwestycyjne najczęściej podaje się kilka monet, które w porównaniu z pozostałymi numizmatami zdrożały o kilka tysięcy procent. Mamy tu na myśli m.in. 20zł „Szlak Bursztynowy”, który z ceny emisyjnej 57zł w 2001 roku, zdrożał do dziś do ponad 2.000zł. Inną monetą jest 2zł GN Zygmunt II August, który dziś kosztuje ponad 600zł. Są to jednak bardzo skrajne przypadki, lecz szczególnie dla osób początkujących są one wielką zachętą do kupowania na ślepo monet. Stąd też pojawiają się na forach internetowych pytania w stylu; „Mam możliwość kupna pudełka 10zł „40 rocznica marca 68”, czy warto”. Nie, nie warto.
„Zarabianie na monetach nie jest już tak łatwe i szybkie jak rok temu. Kupować trzeba selektywnie i z założeniem, że inwestujemy na kilka lat. Warto się dokształcać, by mieć przewagę nad innymi uczestnikami rynku. Radziłbym kupowanie monet, które czymś się wyróżniają. Taki był „Szlak Bursztynowy”, taka będzie moneta upamiętniająca 450-lecie Poczty Polskiej z uwagi na hologram. Warto wyjść trochę poza polski rynek, bo ceny naszych monet są często zbyt wygórowane. Na przykład na Węgrzech srebrne monety z nominałami o równowartości mniej więcej 70 zł kosztują 130 – 150 zł.” [1] Maciej Kossowski dla Rzeczpospolitej |
Reasumując, nie jestem przeciwnikiem lokowania kapitału w monetach. Sam kupuję od czasu do czasu jakąś rzadszą monetę do kolekcji, myśląc jednocześnie, że jest to dobra i bezpieczna lokata moich oszczędności. Zanim jednak ktokolwiek zacznie inwestować, niech najpierw poczyta i poobserwuje rynek numizmatyczny, a Mozę dzięki temu uda mu się połączyć dwa aspekty; kolekcjonerstwo monet z bezpieczna lokatą kapitału.
Napisał: Piotr Kosanowski – [email protected]
[1] „Inwestorzy mają powody do zadowolenia” – Piotr Cegłowski; fragment wywiadu z Dariuszem Leśniakiem.
Artykuły, do któych odnoszę się w powyższym teście można przeczytać tutaj
- Rzeczpospolita „Inwestorzy mają powody do zadowolenia” Piotr Cegłowski
- Gazeta prawna „Monety dają zarobić przed ich emisją” Małgorzata Kwiatkowska