Rzymska jedynka w dacie na boratynkach z 1661 roku bitych w mennicy krakowskiej
Po półrocznej przerwie prezentujemy kolejny artykuł opracowany przez naszego eksperta od „boratynek”, Zdzisława Szuplewskiego, emerytowanego nauczyciela historii i kolekcjonera boratynek. Toczy się dyskusja wśród zbieraczy boratynek na temat rzymskiej cyfry jeden w dacie na boratynkach krakowskich. Pojawiają się jak zwykle różne spiskowe teorie. Autor w najnowszym artykule pt. „Rzymska jedynka w dacie na boratynkach z 1661 roku bitych w mennicy krakowskiej” zajął się wyjaśnieniem tej kwestii. Przy okazji chciałby rozprawić się z kilkoma mitami obecnymi w tym temacie.
W imieniu autora zapraszamy do lektury artykułu - Zespół IKM
Rzymska jedynka w dacie na boratynkach z 1661 roku
bitych w mennicy krakowskiej
Spośród mennic wybijających boratynki mennicę krakowską uważam za najlepszą. Co prawda wybiła najmniej monet, ale ponad 16 mln sztuk, to przecież nie jest mało. W moim zbiorze średnia waga monet z tej mennicy oscyluje wokół 1,3 grama co pozwala domniemywać, że bito je zgodnie z ordynacja menniczą. Wszystkie boratynki z tej mennicy są rzadkie co pozwala zakładać, że w mennicy krakowskiej nie bito monet poza kontraktem. Mimo, że miedziane szelągi, to niski nominał, to wykonane są w sposób zachwycający. Wspaniałe portrety, orły, ogromna dbałość o detale, dobra jakość bicia monet i wykonanie stempli.
Oczywiście błędy się zdarzały, jednak bardzo rzadko. Znam jeden błąd stemplowy dotyczący interpunkcji.
Spotkałem się również z jedną monetą jednostronną.
Minimalne przesunięcia stempla na krążku są cechą charakterystyczną ręcznego bicia monet i występują w każdej mennicy powszechnie. Natomiast poważne przesunięcia stempla podobnie jak źle wykrojone krążki są w mennicy krakowskiej również bardzo rzadkie.
Można przyjąć, że mennica krakowska w czasach bicia boratynek była rzetelną firmą. Produkt w postaci miedzianych szelągów był nie tylko bardzo dobrej jakości, ale był cały czas udoskonalany i uatrakcyjniany. Firma nie bała się eksperymentów takich jak krótka seria SOLIDVS-ów, jedyną w całej emisji.
Tylko w mennicy krakowskiej zdecydowano się na różny zapis imienia Jana Kazimierza na boratynkach.
Krakowska emisja boratynek jest tak bogata w różnorodności, że każdy kolekcjoner znajdzie w niej coś interesującego. Oczywiście pojawiają się różne pytania dotyczące tego która mennica jako pierwsza biła boratynki, dlaczego zniknęła rozeta nad koroną orła w mennicy krakowskiej w 1660 roku czy też pytanie o rzymską jedynkę w dacie. Im więcej dociekliwości kolekcjonerów tym lepiej. Tak rozwija się nauka. Obracamy się w tym zakresie w sferze hipotez. Osobiście przy tworzeniu hipotez kieruję się zasadą „brzytwy Ockhama” w myśl, której nie należy mnożyć bytów bez konieczności, gdyż zazwyczaj najprostsze rozwiązania są najlepsze. Dlatego nie podzielam zdania autora katalogu jakoby mennica ujazdowska pierwsza wybijała boratynki. Przyznaję palmę pierwszeństwa mennicy krakowskiej, która już funkcjonowała, a nie ujazdowskiej, która była tworzona od zera. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule pt. „361 rocznica wprowadzenia boratynek do obiegu” na stronie Katalogmonet.pl. Podobnie jest z hipotezą o rozecie jako tajemniczym znaku mincerskim. Nie jestem przekonany i uważam, że znikniecie rozety było związane z rozwojem wizerunku orła. Opisałem ten problem w artykule pt. „Czy rozeta na boratynkach koronnych z mennicy krakowskiej i ujazdowskiej była znakiem menniczym?” zamieszczonym również na stronie Katalogmonet.pl.
Teraz przyszedł czas na rozwikłanie kolejnej „zagadki” dotyczącej rzymskiej cyfry 1 w dacie na boratynkach krakowskich.
Dlaczego druga cyfra 1 na boratynkach krakowskich zapisana jest na sposób rzymski, a nie tak jak pierwsza i nie tak jak w mennicy ujazdowskiej? Czy to jakiś tajemniczy znak, podpis twórcy stempli? Moim zdaniem nie ma tu żadnej tajemnicy, a wyjaśnienie jest banalnie proste. Nie ma sensu wymyślanie kolejnych hipotez, bo i tak w emisji boratynek jest jeszcze wiele do odkrycia, a o rzymskiej jedynce opowiadają jak zwykle same monety. W mennicy krakowskiej na początku 1661 roku podjęto decyzję o wykorzystaniu stempli z 1660 roku nadających się jeszcze do użycia. Trzeba pamiętać, że stworzenie stempli nie było tanie i było czasochłonne. Jedyny problem stanowiła data roczna na stemplu. Postanowiono zaklepać ostatnią cyfrę 0 i w jej miejscu nabić cyfrę 1. Dlaczego nie nabito istniejącej już puncy 1? Moim zdaniem, gdyby tak zrobiono, to uznano by takie działanie za naprawiony błąd, a przecież w mennicy krakowskiej błędów unikano, bo to rzetelna firma. Stąd właśnie pomysł na rzymską jedynkę, która od razu jest zauważana. Takie działanie miało podkreślać, że przebita cyfra daty, to nie błąd, a intencjonalne działanie mennicy.
Początki rzymskiej jedynki w mennicy krakowskiej są nierozerwalnie związane z potrzebą przebicia cyfry 0 w dacie rocznej. Punca tak się spodobała, że ją zachowano i stosowano na wszystkich boratynkach bitych w 1661 roku. Z czasem jej kształt ewoluował od grubego prostokąta do wysmukłej figury.
T.L. Boratini wykorzystywał punce służące do bicia boratynek również do bicia półdukatów. Były to złote monety próby 986 o średnicy 16 mm i wadze około 1,74 grama / boratynki miały identyczną średnicę i zgodnie z ordynacją ich średnia waga miała wynosić 1,34 grama/. Tak było w 1660 roku w Krakowie i w 1665 roku w Wilnie.
W mennicy krakowskiej w 1661 roku było podobnie. Charakterystyczne punce daty z rzymską jedynką i inne również wykorzystano na półdukatach oraz na innych monetach kruszcowych.
Rzymska jedynka stała się takim ówczesnym znakiem towarowym pozwalającym na identyfikację producenta. Nie jest przesadą stwierdzenie, że zyskała wymiar ponadczasowy, bo dzisiaj również jest to zasadnicza cecha pozwalająca na identyfikację monet z mennicy krakowskiej bitych w 1661 roku. Nie ma wokół rzymskiej jedynki żadnej tajemnicy. Jest kolejnym dowodem na inwencję mistrzów z mennicy krakowskiej.
Zdzisław Szuplewski
Zielona Góra, październik 2021 r.