"Dnia pierwszego września roku pamiętnego, wróg napadł na Polskę z kraju sąsiedniego" - jak głoszą słowa piosenki śpiewanej przez wędrownych grajków na ulicach okupowanych miast. Od tego dnia brunatna nawałnica wojsk niemieckich z niemałym trudem zajmuje kolejne miasta Polski bronione przez mniej liczną i znacznie gorzej wyposażoną armię polską. Otuchy dodają informacje o wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Anglię i Francję. Wydarzenia drugiej połowy września i wkroczenie wielkiej armii czerwonej na wschodnie tereny Rzeczypospolitej pogrzebały nadzieje na szybką wygraną...
8.IX.1939 r. wojska niemieckie zajmują miasto Łódź. Niespełna pół roku później, 8.II.1940 r. prezydent policji w Łodzi wydaje zarządzenie, na mocy którego ma zostać utworzona odrębna dzielnica mieszkaniowa dla Żydów w północnej części miasta. Odizolowanie Getta od reszty miasta następuje 30.IV.1940 r. Wokół Getta oraz wzdłuż jego dwóch głównych, wydzielonych arterii przelotowych (Nowomiejska - Zgierska i B. Limanowskiego) ustawiono zapory i zasieki z drutu kolczastego. Bramy Getta zamykają się następnego dnia przypieczętowując los zamkniętych w nim 160 tys. ludzi. (fot.1).
Fot.1. Tablice na granicy Getta - na jednej z nich widoczna data jego utworzenia: 8.02.1940 r.
Najbardziej południowy fragment Getta znajdował się przy ul. Północnej. Dalej posuwając się w kierunku zachodnim granice Getta wyznaczały kolejno ulice: Nad Łódką, Podrzeczna, Drewnowska, Lutomierska, Ślusarska, Drewnowska, Jeneralska, Wrześniewska, Urzędnicza, Zgierska, Żurawia, Okopowa, Marysińska, Inflancka, Zmienna, Bracka, Przemysłowa, Boya Żeleńskiego, Wojska Polskiego, Oblęgorska, Smugowa i Franciszkańska. Znalazło się w nim przeszło 160 tys. polskich obywateli żydowskiego pochodzenia. Władzę nad Gettem sprawowało Gettoverwaltung, którego szefem był kupiec z Bremy Hans Biebow. Podlegał od bezpośrednio nadburmistrzowi Łodzi -Ventzkiemu. Getto miało również zarząd żydowski, tzw. Radę Starszych (Der Alteste der Juden), na czele którego stanął mało znany kupiec łódzki Chaim Mordechaj Rumkowski. Był on organizatorem administracji, policji, sądów, więzienia, zakładów pracy, szkół, szpitali itp. W ten sposób Getto Łódzkie stało się tworem przypominającym "państwo w państwie" - w rzeczywistości zaś było wielkim obozem koncentracyjnym.
Burmistrz Łodzi, za zgodą dyrekcji Banku Rzeszy, polecił Rumkowskiemu wydanie specjalnych pieniędzy dla Getta. Wydawanie pieniędzy zastępczych dla jeńców zamkniętych obozów nie było pomysłem nowym. Stosowano je na szeroką skalę już w czasie I wojny światowej. Miało to uniemożliwić ewentualnym uciekinierom swobodne poruszanie się poza terenem obozu. Zapewne taki sam cel przyświecał pomysłodawcom projektu wydania pieniędzy dla Getta Łódzkiego. Dodatkowym atutem dla Niemców było pozyskanie marek, którymi dotychczas posługiwali się mieszkańcy Getta. "Przez ogłoszenie pieniądza gettowego jako jedynego środka płatniczego w getcie, przełożony Żydów wszedł w posiadanie zapasów marek niemieckich znajdujących się w getcie, za które zakupuje towary potrzebne do utrzymania getta" - pisał Kierownik Zarządu Getta w Łodzi w 1941 r. Stosunek wartości pieniądza stosowany przy wymianie był zdecydowanie niekorzystny dla Żydów, ale była to tylko jeszcze jedna z form grabieży.
W czerwcu 1940 r. weszły do obiegu bony papierowe o nominałach: 50 fenigów, 1, 2, 5, 10, 20 i 50 marek , które szybko zostały nazwane przez ludność Getta "rumkami" lub "chaimkami" od nazwiska Chaima Mordechaja Rumkowskiego, którego podpis znajdował się na banknotach. Początkowo Rumowski zwrócił się z prośbą o ich zaprojektowanie do artysty malarza Wincentego Braunera. Na wykonanych przez niego szkicach znajdował się człowiek zrywający kajdany na tle wschodzącego słońca. Z wiadomych względów projekt ten nie został zaakceptowany. Ostatecznie projekt obiegowych banknotów wykonał kierownik Wydziału Budowlanego w Getcie, inż. architekt Ignacy Gutmann, a poszczególne fragmenty banknotów rozrysował i przygotował do druku łódzki grafik Pinkus Szwarc. Po zaakceptowaniu projektu przez władze niemieckie banknoty te zostały wydrukowane w łódzkiej drukarni przy ul. Żeromskiego 87 (wówczas Ludendorfstrasse 87) mieszczącej się poza granicami Getta, na łączną sumę 7.348.000 mk (zakładano pierwotnie sumę 8.206.000 mk). Po wypuszczeniu tych banknotów do obiegu Rumkowski wydał oświadczenie nakazujące wymianę marek niemieckich na nowe marki Getta w Banku przy ul. Marynarskiej 71 oraz w jego agencji przy ul. Limanowskiego 56. Ciekawość budzi fakt, że papierowy pieniądz Getta jak na swoje przeznaczenie i ówczesne warunki, wykonany został bardzo estetycznie i solidnie. W getcie znalazł się jednak fałszerz o nazwisku Rauchwerger, który w latach 1940-1941 wykonał 5.500 sztuk fałszywych banknotów. W styczniu 1942 r. został on deportowany z Getta do obozu Sachsenhausen, gdzie jako dobry specjalista oficjalnie już fałszował na zamówienie Niemców angielskie funty i amerykańskie dolary. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że uczestniczy w największym fałszerstwie w historii ukrytym pod kryptonimem "Bernhard".
Jako ciekawostkę można podać fakt, że getta w Białymstoku i Warszawie również starały się o wprowadzenie na swoim terenie pieniądza zastępczego, ale nie uzyskały na to pozwolenia władz niemieckich.
Fot.3. Moneta dwudziestomarkowa wybita dla mieszkańców getta łódzkiego. (zdjęcie - 38 aukcja WCN www.wcn.pl).
1.III.1942 r. Rumkowski wycofał z obiegu znajdujące się w getcie drobne monety polskie i niemieckie, co wpłynęło na brak drobnego pieniądza. Kłopoty z tego powodu miała m.in. poczta sprzedająca kartki pocztowe po 10 fenigów. W tej sytuacji Rumkowski wydał 17.IV.1942 r. zezwolenie poczcie Getta na emisję własnych banknotów o nominale 10 fenigów. Poczta ta wypuściła również drugą serię podobnych bonów 15.V.1944 r., lecz nie odegrały one żadnego znaczenia z powodu znacznej dewaluacji pieniądza.
Pomimo emisji bonów 10-fenigowych przez pocztę, w całym getcie dał się odczuć brak drobnego pieniądza. W tej sytuacji Rumkowski postanowił wybić własne monety o nominale 10 fenigów (obecnie określane jako "typ duży") prowadząc równocześnie rozmowy na ten temat z niemieckim Zarządem Getta. Przy ul. Zgierskiej 56 powstała mennica, w której Rumkowski planował wybicie 700 tys. monet o nominale 10 fenigów oraz 400 tys. sztuk o nominale 5 fenigów. Jednak władze niemieckie pozwolenia nie wydały ze względu na zbyt duże podobieństwo tych monet do monet niemieckich. W związku z tym 24.VI.1942 r. produkcję monet definitywnie wstrzymano. Również 3 kolejne projekty nie zyskały aprobaty Niemców, dopiero czwarty został zaakceptowany. I tak 8.XII.1942 r. weszła do obiegu moneta o nominale 10 fenigów (w odróżnieniu od poprzedniej określana jako "typ mały") wybita z fosforobrązu w nakładzie 100 tys. szt. (planowano nakład 1 mln). Po wypuszczeniu tej monety do obiegu zostały unieważnione wszelkie kursujące kwitki 10-fenigowe wydane przez pocztę. W związku z szybką dewaluacją waluty Getta monety te jako nie przedstawiające żadnej wartości służyły mieszkańcom Getta do rozpalania w piecach, stąd do naszych czasów zachowało się niewiele oryginałów.
Kolejnymi monetami wybitymi dla Getta były monety aluminiowe o nominałach 5, 10 i 20 marek, których projektantem był Pinkus Szwarc, stemple zaś do nich wykonał łódzki grawer Morduch Glezer. Monety te były bite w Oddziale Metalowym przeniesionym z warsztatem menniczym z dawnej siedziby przy ul. Zgierskiej 56 do nowych pomieszczeń byłej Rzeźni Miejskiej przy ul. Łagiewnickiej 63. Jako maszyna mennicza służyła przerobiona wytłaczarka guzików. Już 27.XII.1943 r. ujrzała światło dzienne pierwsza z wybitych monet o nominale 10 marek. Kolejną była moneta 5-markowa wypuszczona 22.II.1944 r. (początkowo bita ze stopu magnezowo-aluminiowego, następnie w samym aluminium). Istnieje teoria, jakoby surowiec do produkcji tych monet pochodził ze zniszczonych samolotów i z odpadów powstałych przy ich produkcji, stąd różna grubość monet (1,95-2,83 mm).
Jako ostatnie weszły do obiegu monety 20-markowe. Miało to miejsce 21.VII.1944 r., czyli tuż przed likwidacją Getta. Być może ten termin wprowadzenia ich do obiegu był celowy, gdyż miał wprowadzić w błąd pozostałych w getcie mieszkańców, którzy spodziewali się wysiedlenia.
Do kolejnych ciekawostek należy zaliczyć fakt umieszczenia na monecie 20-markowej zabezpieczenia w formie małego trójkącika umieszczonego u dołu na przedłużeniu litery "R" w słowie "MARK". Inną ciekawostką jest istnienie oryginalnych monet bitych w innych metalach, w tym w srebrze, bitych dla hitlerowskich gości odwiedzających łódzką mennicę.
18.VIII.1944 r. pieniądze Rumkowskiego straciły jakąkolwiek wartość, lecz całkowity obieg ustał w getcie dopiero 2.IX.1944 r. po wywiezieniu ostatnich jego mieszkańców do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Po wojnie w posiadanie oryginalnych stempli używanych do produkcji monet wszedł dyrektor Mennicy Państwowej w Warszawie Władysław Terlecki - kolekcjoner-numizmatyk, prezes Warszawskiego Towarzystwa Numizmatycznego. Kazał on wybić oryginalnymi stemplami klipy w ołowiu jedno- i dwustronne w niewielkiej ilości. Obecnie monety Łódzkiego Getta osiągają wysokie ceny, co kusi fałszerzy do wyspecjalizowaniu się w ich produkcji. Fałszerstwa są na wysokim poziomie i dość trudno odróżnić je od oryginałów, tak że nie obeznanym w temacie pozostaje wizyta u specjalisty-numizmatyka w celu potwierdzenia ich autentyczności.
Autor: Jacek W.Kamiński, [email protected]
Bibliografia: S. Bulkiewicz, Pieniądz Getta Łódzkiego 1940-1944: Piła 1993 oraz Zastępcze znaki pieniężna w Polsce w XX w.: praca zbiorowa, Warszawa 1984.
Skomentuj artykuł na forum